25.07, wtorek
Od ostatniego spaceru z Harry'm prawie nie wychodziłam z domu. Praktycznie całymi dniami siedziałam w domu przed telewizorem i komputerem z pudełkiem lodów. Czasami czytałam co tam o mnie piszą w prasie- bo pisali i to dużo odkąd zadaje się z Harrym łażą za mną jak na sranie.
Tak to wychodziłam tylko wtedy kiedy Harry dzwonił (żeby Cornelia nie usłyszała czegoś czego nie powinna) albo jak była moja kolej na zapełnienie lodówki. Przy tej okazji załatwiłam sobie sprawy urzędowe.
-Może wreszcie gdzieś normalnie pójdziesz?- zapytała mnie Marika.
-Dwa tygodnie temu normalnie wychodziłaś.- oznajmiła Cornelia.
-Boże. Dzisiaj wieczorem wychodzę bo jestem umówiona. Ulżyło?
-Na reszcie koniec depresji.- zaśmiała się Cornelia.
-Wraca?- Marika.
-No a jak?
Nagle usłyszałam, że z pokoju dzwoni mi telefon. Jak poparzona poleciałam odebrać. Był to Harry.
-Hej.- powiedziałam.Byłam cała w skowronkach.
-Cześć.- odparł.- Zejdziesz na dół?
-Po co?
-Jak zejdziesz to zobaczysz.
-Pięć minut. Ubrać się muszę.
-Okej.- rozłączył się.
Ubrałam się na szybko <Klik> i wyleciałam z mieszkania bez słowa.
Gdy byłam już na dole czkał na mnie Harry. Szybko poleciałam w jego stronę i rzuciłam się mu na szyje.
-Cześć.- powiedziałam.
-Hej.- oparł i pocałował mnie w policzek.- Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też. Będziesz mi częściej takie niespodzianki robił? Myślałam, że później będziesz.
-Będę się starał.
-Miło.
-To teraz zabieram cię do siebie.- pokazałam zęby.- No i na noc zostajesz.
-Ale...
-Bez żadnego "ale"- powiedział.
-No ale muszę iść do domu po rzeczy.
-To leć. Poczekam na ciebie w samochodzie.
Wróciłam szybko na górę i poleciałam się przebrać w <Klik>
-Szybko. Co się stało?- Marika.
-Przyszłam po rzeczy. Jadę do niego na noc.- oznajmiłam.
-No ładnie, ładnie. Tylko ja nie chce zostać ciocią w wieku osiemnastu lat.
-To jest nie możliwe przecież wiesz.- Cornelia się na nas patrzyła i oczywiście nie wiedziała o co chodzi.
Bez większego tłumaczenia się poszłam na górę i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, a potem wróciłam do Harry'ego.
-Okej. Jestem.- oznajmiłam.
-No to dobrze.
Na jednych światłach chłopak zaczął się mi przyglądać nie wiadomo czemu.
-Harry o co ci chodzi?- spytałam.
-Dwa tygodnie cię nie widziałem muszę się na ciebie napatrzeć.- zaśmiał się.
-Słodki jesteś.
-A ty ładna.
Zapadła nie zręczna cisza. Nasze spojrzenia się spotkały, Harry zbliżył się do mnie. Zamknęłam oczy i miałam już go pocałować kiedy nagle samochód za nami zaczął trąbić. Okazało się, że jest zielne i trzeba jechać. Szatyn wziął z kierownice i dodał gazu.
Gdzieś po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
______________________________
Czytasz = Komentarz