czwartek, 9 maja 2013

#8. ` Idiotka

 
07.07.2017, piątek
Długo tak nie chodziliśmy, ponieważ nogi zaczęły mnie boleć. Postanowiłam, że zaciągnę Harry'ego do siebie.
-Harry chodźmy do mnie.-  powiedziałam.
-Może tym razem do mnie?- odparł.
-yyy... a co na to twoja dziewczyna?- spytałam.
-Po pierwsze nie obchodzi mnie jej zdanie. Po drugie wyjechała, daleko nie wiem gdzie, no i po trzecie nie decyduje o tym kto mnie odwiedza  bo nie mieszka ze mną.
-To zmienia postać rzeczy. Jak chcesz to możemy iść.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim domem. Zawsze widziałam go na zdjęciach, ale nigdy nie wydawał się tak duży.
-Sam tu mieszkasz?- o.O
-Tak odparł i pokazał mi że mam wejść.
W środku dom  był daw razy większy niż na zewnątrz. Harry zaprowadził mnie do wielkiego salonu.

Chcesz coś do picia? Kawa herbata, sok coś gazowanego?
-Sok.- powiedziałam.
-Jabłkowy, pomarańczowy, winogronowy, bananowy czy może wieloowocowy?- boziu ile on tego miał?
-Może być banan.- odparłam.
Chłopak poszedł i po chwili wrócił z dwoma szklankami soku bananowego. 
Usiedliśmy sobie na kanapie i długo rozmawialiśmy. To było takie gadanie o niczym. Było całkiem miło jak to z Harrym.
Po długim czasie poszliśmy z Harrym na taras na górę. Mieliśmy zamiar dalej kontynuować naszą rozmowę, ale zadzwonił telefon chłopaka. Wiedziałam, że to jego modeleczka od siedmiu boleści.
Po sposobie z jakim on z nią rozmawiał można było wywnioskować, że jednak mu na niej zależy a to co on mi mówił to mały kryzys w ich związku. Po prostu się łudziłam. Przecież to by było nie realne. Gdy Harry wrócił był bardzo zadowolony nie wiadomo czemu. Mi się słabo zrobiło i musiałam stamtąd wyjść.
-Harry czas już na mnie.- oznajmiłam.
-Myślałam, że na noc zostaniesz.- powiedział szatyn, a mi się gorąco zrobiło.
-Może kiedy indziej. Odezwij się albo ja się odezwę.
-Olivia proszę.- on tak ładnie, ale nie będę się wpieprzała w czyjeś szczęście. Tak wiem my się tylko przyjaźnimy, ale w tym domu tyle rzeczy mogło się wydarzyć.
-Harry na prawdę nie mogę.- odpowiedziałam.
-Co cię tak nagle ugryzło? Ten telefon? Mówiłam, że mnie już z nią prawie nic nie łączy.- boże nie umiem się na niego złościć. On był taki zesmutniały. 
-Harry mnie naprawdę nie interesuję z kim rozmawiasz.
-Proszę cię zostań.- łzy mi w oczach stanęły.
-Harry...- podeszłam i mocno się do niego przytuliłam. Miała ochotę mu powiedzieć wszystko co do niego czuję. To co mi na sercu od sześciu lat leży. Moje usta były na wysokości jego ramienia. Jego zapach to wszystko. Moje serce biło sto razy szybciej. Tak cudownie czułam się w jego obcięciach.
- Na prawdę nie dam rady.- oznajmiłam i zaczęłam iść w stronę drzwi.
-To chociaż cię odwiozę.
-Jak chcesz.- powiedziałam.
***
Jechaliśmy w milczeniu. Nie umiałam się odezwać, byłam załamana. Praktycznie cały czas mi łzy z oczu mi leciały.
W końcu Harry się odezwał.
-Olivia mów coś do mnie.
-Nie wiem co mam mówić.
-To co na sercu ci leży.- oznajmił.
Jakbym zaczęła mu opowiadać to by chyba chłopak się zamęczył i raczej to by był już koniec naszej znajomości jak to nie jest jej koniec. 
Nagle przyszedł mi sms od David'a.
-Będzie mi dupę truć.- powiedziałam do siebie pod nosem.
-Coś się stało?- zapytał Harry.
-Jeden koleś o spotkanie mnie dręczy.- oznajmiłam.
-To czemu się nie zgodzisz?
-Bo wolę czas spędzać z ze słodkim szatynem.- odpowiedziałam.
-Nie mam pojęcia o kim mówisz.- zaśmiał się.
Znowu przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
-Na prawdę uważasz, że jestem słodki?
Spojrzałam się na niego i się uśmiechnęłam.
-Taaak.
Chłopak pokazał dołeczki.
Gdy dojechaliśmy na miejsce żałowałam, że tak pochopnie postąpiłam. Naprawdę nie chciałam się z nim rozstawać.
-Kiedy znajdziesz dla mnie czas?- spytał szatyn.
-Jutro, po jutrze. Cały czas mam wolne dla ciebie.- oznajmiłam.
-Jutro nie dam rady bo wraca Emma.- wiedziałam, że tak będzie.- Zadzwonię do ciebie.
-Okej. Od popołudnia mam wolne.- powiedziałam.
-No uśmiechnij się. Obiecuję, że zadzwonię. Jesteś jedyną osobą na której mi zależy...- ahaaaaa... że co? o.O
-Dobrze, liczę na ciebie. - oznajmiłam.- Dobra idę.
Chciałam otworzyć drzwi, ale chłopak mnie złapał za rękę i przyciągnął do siebie.
-Nawet się ze mną nie pożegnasz.
-Przepraszam- przytuliłam go.- Do zobaczenia.
-Pa pożegnał się i wyszłam z samochodu.
Jak najszybciej chciałam znaleźć się w swoim mieszkaniu. Wjechałam windą na górę i poszłam szybko do siebie. Rozpłakałam się. Rzuciłam się na łóżko i rozpaczałam nad własną głupotą. 
***
To takie moje rozpaczanie przerwał dzwonek do drzwi. Otarłam łzy i poszłam otworzyć.
-O cześć.- powiedziałam. Nie trudno zgadnąć kto to był.
-Hej. Nie wpadasz to pomyślałem, że sam przyjdę.- odparł Jake.
-Wchodź.- na prawdę idealna pora.
Zjedliśmy coś na deser, obejrzeliśmy jakiś film. Gdy on się skończył poszliśmy na mały spacerek do parku...

2 komentarze: